W drodze do pracy. Szybko, szybko. 8:54. Sześć minut do punktu zero, a tu jeszcze droga daleka. Ale co to? Po drugiej stronie spotkanie. Rozmowa. Przystawanie. Rozglądanie się z ręką w kieszeni. W słonku. O drogę pytają? Nie. Znają ją dobrze. Znajoma czy przygodna? Gadają dłuższą chwilę. Minutę. Dwie. A czas leci. Czas lecieć.
Pogoda: Podrygi złotej jesieni. Rano 2 stopnie, potem 14. Słońce
Yo Stefan. Świetne. Ten gostek ze sprzetami jak rzeźba. Zamurowany. Sam zaskoczony rozmowa tych dwojga. Tam w drugim planie tez się dzieje. Sloneczko relaks na ławeczce.
OdpowiedzUsuńCzas leci. Czas lecieć. Boskie.
Btw. Witanie na bloggerse.
Dzieki, Pery. Ostatnio słabo idzie troche. Chyba dlatego że się za bardzo chce. Najlepiej na luzie być
OdpowiedzUsuń