piątek, 28 stycznia 2011

Dom bezdomnych

Sopot. Niemal centrum miasta. Opuszczone działki. Dziewieć stopni poniżej zera. Wydeptana scieżka prowadzi do jedynego ocalałego domku. Reszta spaliła się lub zawaliła w bezładną kupę desek. Przy domku mnóstwo zamarzniętych śmieci, stary fotel i worki z nie wiadomo czym. W oknach i drzwiach zasłony ze starych dywanów. Na oknach wzorki z mrozu jak w bajkach, znak że ktoś w środku był i oddychał. Gospodarzy nie ma, ale wiem, gdzie są. Są przy sklepie lub przy śmietniku – dwóch panów, pani, kudłaty piesek. Przez korony owocowych drzewek prześwieca tego pięnego dna słońce. Nie dla wszystkich tak samo lodowate.

Pogoda: - 9 rano, później -5. Słońce i lód

czwartek, 27 stycznia 2011

W parku

Pogoda: -3 stopnie rano, dużo słońca, lód

wtorek, 25 stycznia 2011

Świat od tyłu

Pogoda: +2 stopnie, słońce, przyjemnie

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Na przystanku

Na przystanku w dzień roboczy. Siedzi pan i idzie pani. Są przez moment sami w tym świecie. Na chwilę ich odległe historie zbliżają się i ocierają o siebie. Zamknęte w jednej klatce czasu stają się na sekundę bytem wspólnym. Jeszcze krok i wszystko pryśnie. Zniknie, by w tysiącach kombinacji odrodzić się za chwilę w innych miejscach. W innych klatkach.

Pogoda: -2 stopnie rano, mały wiatr, wyszło słońce, spadło trochę śniegu w nocy

czwartek, 20 stycznia 2011

Styropian

Styropianowe drobiny pojawiły się w powietrzu. Pewnie gdzieś znowu ocieplają, budują. A może specjalnie siedzą na najwyższej kondygnacji i pocierają dwa kawałki styropianu, jak to czasem robią dzieci, i cieszą się kiedy w niebo wzlatują białe kulki? Cały Sopot w styropianie. Może to jakiś flash mob budowlany, spiskowwa sms-owa zmowa budowlańców. Pokryjmy świat białą masą, niech wszystko wygląda jak w zimie. Tylko niech będzie chłodniej, bo się nikt nie nabierze.

Pogoda: rano - 2 stopnie, później - 1, szare niebo

środa, 19 stycznia 2011

Jak ptak

To marzenie. To marzenie, by się oderwać, prześladuje. To marzenie, by sie oderwać jak ptak, prześladuje w drodze do pracy. Tylko dokąd lecieć? Co zrobić z tą swobodą ptasią? To może jednak przycupnąć? To może jednak przcupnąć na skraju dachu. To może raczej przycupnąć i patrzeć w tę przerażając niezmierzoną przestrzeń, z którą musi się zmierzyć ptak.

Pogoda: +2 stopnie, śnieg znów topnie, niebo szare

wtorek, 18 stycznia 2011

Rozmowa z samochodem

– No jedź, kochany. Jedź – przemawiał miły pan do swojego samochodu. I kłaniał mu się w pas. Byle tylko ruszył, byle dowiózł do pracy. Bo nie ma nic gorszego niż samochód odmawiający współpracy w drodze do pracy.
– Mój kochany, mój malutki, jedź, nawet powoli, ale jedź. Obiecuję ci nowe wycieraczki i masowanie irchą, i pełne sprzątanie. No jedź, doleję ci coś dobrego. Pij, pij, żuczku powoli. Żebyś tylko się nie zachłysnął i nie zgasł przedwcześnie na skrzyżowaniu. Pij, pij, malutki. Dobry...

Pogoda: Śnieg znika, rano +2, słońce, potem chmury

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Przylecieli, zabrali, peta nie chcieli

Wróciłem w drodze do pracy na miejsce zdarzenia (patrz poprzedni wpis). A więc byli tu! Wysłuchali prośby. Zabrali but i biologiczne próbki. O dzięki wam, panowie kosmici!

Pogoda: Odwilż na całego. +5 stopni, przebłyski słońca.

czwartek, 13 stycznia 2011

Łamigłówka

Coś się komuś dzisiaj wydarzyło w drodze do pracy. Znów nie dojdzie się prawdy, ale podywagować można. Warianty są różne. Ktoś (but i wielkość fu-fu mówią, że była to biała kobieta po czterdziestce, nie ma niestety relacji żadych świadków) spiesząc do pracy zapalił w miejscu niedozwolonym, a następnie przerażony czynem zbiegł gubiąc fu-fu i buta. Mogło być też inaczej. Kobieta w jednym bucie przynaglona potrzebą pali papierosa, następnie widząc absurd całej sytuacji i tego, że jest w jest w jednym bucie, przydusza nim peta, po czym go zdejmuje i zostawia. Odchodzi lżejsza. Hm... Mogło być i tak, że to jednak obcy porwali damę, która spokojnie paląc papieroska, przyglądała się znalezionemu fu-fu. Porwana zgubiła but i błąka się gdzieś teraz w kosmosie z obcymi w jednym bucie. W tym wypadku można mieć tylko prośbę do obcych, by wrócili i zabrali drugi but. Przy okazji mogą też wziąć sobie fu-fu z kodem genetycznym istot inteligentych i papieroska, w którym dwa spore ciumy jeszcze zostały.

Pogoda: +1, przebłyski słońca, śnieg spływa powoli

wtorek, 11 stycznia 2011

Droga w drodze

Dziś w drodze do pracy drogę do pracy obserwowałem. On w drodze i ja w drodze. Ja mu obojętny, on mi drogi. Przecięliśmy swoje ścieżki, skrzyżowaliśmy kroki, a wokoło szadź i nikogo przez chwilę. Biało i pusto. Cicho na śniegu który już nie skrzypi. Ten obraz trochę się już zatarł w pamięci, zniewyraźniał i zmatowił, jakby błona jakaś oddzieliła ranek od popołudnia. I stało się to wszystko, czy nie stało? Jutro znów będzie szansa to stwierdzić.

Pogoda: Szadź cudna, rano -4 stopnie, poprószyło lekuchno

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Śnieg

Zgrudziało, stwarniało, zalodziało. Zniknęło wszystko pod skorupą lodową, którą zostawiła po sobie odwilż. Zima zrobiła się twarda, ale za to dnia przybyło, by dłużej oświetlać tę martwą przestrzeń. Coś tam się jeszcze tli pod spodem? Spokojnie, spokojnie, tli się i wybuchnie.

Pogoda: -3 stopnie, szary dzień

piątek, 7 stycznia 2011

Zbieranie fu-fu

Cudowny absolutnie dziś obraz w drodze do pracy. No, może nie ma się za bardzo co nim delektować, ale budująca jest postawa niektórych posiadaczy psów. Zbierają, zbierają fu-fu po swoich pupilach, nawet wtedy gdy wydawałoby się, że nie trzeba, bo litościwy śnieg wszystko przykryje. Nic w przyrodzie jednak nie ginie, więc i fu-fu pozostanie, psując biel śniegu i pstrząc drogę do pracy przetrawionymi plamami. A tak oklaski i duże łał!

Pogoda: Odwilż na całego, + 5 stopni, ciepły wiatr.

środa, 5 stycznia 2011

Wisi tam

W drodze do pracy zadzieram teraz głowę. Bo wiszą tam niczym miecz jakiś, czekające na odwilż, swoim ciężarem cieszące się sople. Jedną drogę mają, jedno przeznaczenie kruche. A w dole my, mrówki do pracy spieszące z oczami wbitymi w śnieg, kruche kostki. Niebo przynajmniej zbłękitaniało i wisi jak odwrócone morze, z dna którego wyrastają lodowe wodorosty.

Pogoda: Idzie ciepło, rano -2, później 0.

wtorek, 4 stycznia 2011

Nie ma się co spieszyć

Nie ma się co spieszyć. Czas i tak płynie wartką strugą. Dni mijają, zmieniają się kalendarze. Tą przetartą ścieżką szły już miliony, jeśli nie miliardy, a i następni przyjdą, by wydeptać swoje. Dziś było ładnie. Słońce nawet świeciło. Nie za zimno. Bezwietrznie. Od śniegu jasno jak latem. Powoli, spokojnie. Zatrzymać się w drodze do pracy. Zerknąć.

Pogoda: -3 stopnie, słonko.