Czemu ona nie odchodzi? Czemu nie znika? Utopiona przecież była. Czemu rękawiczek wymaga? I po co wraca? Czego tu szuka? Coś zostawiła, czegoś zapomniała? Tak mało niebieskiego dziś, tak dużo szarego. W sieciówkach się ubiera, że cała szara? Że bura, ponura? Idź już, zostaw, przejdź na drugą stronę, pół kuli przeskocz, zwrotnik i odejdź. Idź, zimo. Tylko wróć za cztery miesiące bałwany obudzić, co w sen letni zapadły. Nie zapomnij aby.
Pogoda: zero stopni, zero słońca, jeden wiatr nie zawiódł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz