Ścieżki, drobiazgi, cienie. Tak bardzo wydeptane, ze nie widzi się otoczenia. Tak bardzo swojskie, że nie dostrzega się brzydoty. Głowa w dół i naprzód. A przecież Sopot to maisto obiektywanie piękne. Przyjazne. Wyobrazić sobie zatem drogi do pracy w innym, brzydszym miejscu nie sposób. Chyba tylko słońce poprawia nastrój – jesli świeci przez tych sto dni, kiedy świeci. A co przez resztę dni, kiedy nie świeci? Ponad dwieście. Z tego połowa pewnie z deszczem. I wiatrem. Chłodnych jak ten.
Pogoda: Cztery stopnie (co najmniej tyle za mało)
Miasto piękne od fasady. Jak każde na świecie. U nas bardziej, bo wszystko czego się nie dotkniemy robimy 'bardziej'.
OdpowiedzUsuńTrwaj na posterunku!!
Trwam dzielnie, choć czasem ciężko coś wykrzesach. Wzajemnie Pery, oby tylko piękne obrazy pod obiektyw podchodziły
OdpowiedzUsuń