– No jedź, kochany. Jedź – przemawiał miły pan do swojego samochodu. I kłaniał mu się w pas. Byle tylko ruszył, byle dowiózł do pracy. Bo nie ma nic gorszego niż samochód odmawiający współpracy w drodze do pracy.
– Mój kochany, mój malutki, jedź, nawet powoli, ale jedź. Obiecuję ci nowe wycieraczki i masowanie irchą, i pełne sprzątanie. No jedź, doleję ci coś dobrego. Pij, pij, żuczku powoli. Żebyś tylko się nie zachłysnął i nie zgasł przedwcześnie na skrzyżowaniu. Pij, pij, malutki. Dobry...
Pogoda: Śnieg znika, rano +2, słońce, potem chmury
"Ja wiem, gniewasz się, że się obejrzałem za tą Octavią srebrny metalik. Przepraszam, poprawię się, obiecuję, tylko jedź już, no..."
OdpowiedzUsuńOch, auta i te ich problemy...swoją drogą niezły temat na jakiś mały cykl.
Zeniu, Zeniu, obserwatorze. Dziękuję. Samochodowy cykl? Lepszy cykl z szafkami :)
OdpowiedzUsuńJak powiada klasyk: mówisz - masz ;)))
OdpowiedzUsuń