Droga z pracy. Z pustki ograniczonej w pustkę absolutną. Horyzont i dwie masy: pół na pół wody i powietrza. Nikogo i niczego. Rękami rozdzilić te powłoki jak warstwy poszewki przed założeniem na kołdrę i zerknąć w głąb albo zarzucić sobie na głowę i patrzeć w ciemność absolutną. Trwać przez chwilę. A po kontemplacji puszkę zgnieść i do kosza wyrzucić. Koniecznie.
Pogoda: Zimno, wietrznie, sześć stopni, pusto