niedziela, 29 kwietnia 2012

Symetria z psem i zielenią


Przypadek. Z jednego miejsca w różne strony patrząc ujrzeć to samo. Ktoś powie: nic to nowego, bo u nas gdziekolwiek się spojrzy: to samo, to samo. Tu bryndza, tam nindza. Ale nie o to chodzi, by psioczyć i skowyczeć z bólu istnienia łeb w siennik wtuliwszy. Wiadomo, tu obszczekają, tam ugryzą – taki kraj, każdy warczy, jak może. Cóż, można pozostać przy symetrii: plaża – brzeg – woda i przekraczać ją dowolnie, przechodząc ze stanu stałego w płynny racząc się przy tym gazowanym. Wyższego rzędu symetria, której wypatrzenie tytanicznego wysiłku wymagał, o..., ta jest godna podziwu. Sopot i patron honorowy Jan Naj już po raz trzeci zapraszają na Ogólnoświatowy Zlot Symetrystów (lewe i prawe wejście na molo).

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

niedziela, 8 kwietnia 2012

Co króle widziały


Nie wiedzieć dlaczego siedziały na wystawie. W porciętach i bluzeczkach. Parka. Ona miała torebkę Burberry on chyba kask motocyklowy od czerwonego cacka. Siedzieli niedbale na brzeżku i gapili się w przestrzeń, jakby czekając na coś. Coś nadejść miało, coś w powietrzu wisiało. Ona torebkę poprawia, on kask swój gładzi, w czekaniu czas płynie powoli. Lepiej policzmy do stu... I nagle – to było, to  przyszło, to już: sto jeden, sto dwa, sto trzy...

piątek, 6 kwietnia 2012

środa, 4 kwietnia 2012

Słota

Czemu ona nie odchodzi? Czemu nie znika? Utopiona przecież była. Czemu rękawiczek wymaga? I po co wraca? Czego tu szuka? Coś zostawiła, czegoś zapomniała? Tak mało niebieskiego dziś, tak dużo szarego. W sieciówkach się ubiera, że cała szara? Że bura, ponura? Idź już, zostaw, przejdź na drugą stronę, pół kuli przeskocz, zwrotnik i odejdź. Idź, zimo. Tylko wróć za cztery miesiące bałwany obudzić, co w sen letni zapadły. Nie zapomnij aby.

Pogoda: zero stopni, zero słońca, jeden wiatr nie zawiódł

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Detektyw Marlowe na tropie


– Czarny? Jurek? Jurek! Burek? Jurka Burka jest tu furka. Bądź w Sopocie po sobocie. Mam chłopaka z cadillaka, ale ćśśś..., bo będzie draka. To jest tego, wiesz, ważniaka, córka Burka jedna taka. Ona w burce się ukrywa, lecz po cichu wciąż nagrywa, więc jest draka, będzie paka, bądź w niedzielę po kościele, to ci powiem nie za wiele. Reszta cisza, ćśśś... coś słyszę. Spoko, tylko silnik gra. Wszystko gra? Na sto dwa! To na razie, cześć i pa. A... poczekaj, ptaszek ćwierka (czekaj, zerknę do lusterka), że z tym autem to fuszerka: tu ubytek, tam nadżerka. Baksów nie ma co ładować. Baksów, mówię, dolców, siana, czy pan słucha proszę pana? Tak więc wnioski, draka, paka, dla chłopaka z cadillaca. Bajka Jurka, córka Burka, ale cadi – cudna furka!